Historia jest krótka, refleksji jest więcej. Wziąłem udział
w triathlonie. Na rowerze miałem kraksę, w czasie której pękł hak i tylny wózek
żałośnie zwisał jak przyrodzenie a posteriori.
Ponieważ następne zawody już za tydzień i trenować trzeba to
oddaję rower do najlepszego serwisu w mieście licząc, ze rower będę miał na jutro, a tam słyszę, że "z hakiem
to może być problem".
Hak to kawałek blachy w udziwnionym kształcie, którym mocuje
się tylną przerzutkę do ramy. Robi się go z miękkiego metalu po to żeby w razie
kraksy brał na klatę siły, które inaczej podziałałoby na przerzutkę, która jest
cenniejsza. Hak kosztuje 30-40 zł, choć nawiasem mówiąc powinien kosztować 5 zł.
Wydawałoby się więc, że jak go zniszczę to wymieniam go jak wymienia się przepaloną
żarówkę. Ale to byłoby możliwe tylko wtedy gdyby jego kształt był
znormalizowany. Nie jest znormalizowany. Tak chce niewidzialna ręka rynku - bożek
liberałów - każdy producent robi kilkadziesiąt haków, a wszyscy producenci łącznie robią tysiące haków. W ciągu ostatnich dwóch
dni objechałem z kolegą prawie wszystkie sklepy i serwisy rowerowe w
Warszawie i nie znaleźliśmy pasującego haka. O nie, nie dlatego, że w żadnym
sklepie nie było haków. Były, czasem po kilkadziesiąt różnych, ale żaden serwis nie jest w stanie zaopatrzyć się we wszystkie, bo są ich
tysiące.
Zgodnie z utopią liberalną zbiorowa wola konsumentów powinna
wymusić na producentach unifikację, bo jest dla nich najkorzystniejsza -
minimalizuje koszty utrzymania zapasów w sklepach i upraszcza dostęp do części
zamiennych. A nie wymusza. Nie wymusza,
bo rynek tu nie działa. Nie działa na rynku haków i nie działa na milionach
innych rynków. Ku uciesze pasożytów dla których rynek jest korzystny, a utrapieniu konsumentów dla których rynek powinien być korzystny.
Ale dlaczego od razu zostawać komunistą?
Bo szlag mnie trafia, że nawet na rynku haków producenci
toczą jakieś swoje konkurencyjne wojenki i panuje zupełna dowolność, a cierpię
na tym ja - konsument. I niech nikt mi nie mówi, że haków musi być tyle bo
projektuje się je do ram. Nie musi być ich tyle. Skoro felgi mają taką samą
szerokość, koła ten sam obwód, kilometr metrów, a metr centymetrów, to hak do jasnej
cholery powinien być znormalizowany. I szczerzę mówiąc poparłbym dyktatora,
który zasięgnąwszy wcześniej opinii planisty powiedziałby tym gnojkom od firm
rowerowych, że mają robić haki na jedno kopyto pod rygorem postawienia przed
plutonem egzekucyjnym. Jakby się ich kilku przykładnie rozstrzelało to mi - konsumentowi
haków - żyłoby się lepiej.
Jeśli nie dyktator planista to przynajmniej te nieroby z
Komisji Europejskiej mogłyby powiedzieć wprost producentom i dystrybutorom - na
rynku unijnym dopuszczalna jest wyłącznie sprzedaż ram dostosowanych do
znormalizowanego "euro-haka", a jak chcecie coś innego sprzedać to
połowa pudła z rowerem ma być pokryte napisem podobnym do tych na paczkach
papierosów o następującej treści: "ja producent roweru informuje, że mam
cię nabywco w d.... i w związku z tym jak złamiesz hak to będziesz go sprowadzał
dwa tygodnie z drugiej półkuli, o ile będzie w ogóle dostępny"
Z bolszewickim pozdrowieniem
Ma Pan całkowitą rację- producentów i jakości może być wiele (byłaby konkurencja w jakości,na zasadzie porównawczej tego samego rodzaju produktu),ale wzór- kompatybilność powinna być ta sama.
OdpowiedzUsuńProblem jak zwykle stwarzają sami producenci.BO o zysk chodzi w skali globalnej Im więcej różnic tym trudniej naprawić ,a więc szybciej nastąpi zbyt gotowego produktu. TZW. zamieszanie jest substytutem zysku.
Ogólnie ludzkość skłania się w ostatnich latach do stwarzania sobie więcej problemów niż do ich likwidowania lub ulepszania.
Ja mam takie wrażenie obserwując wiele dziedzin społeczno-gospodarczych i trędów kulturowych..
Ma Pan całkowitą rację- producentów i jakości może być wiele (byłaby konkurencja w jakości,na zasadzie porównawczej tego samego rodzaju produktu),ale wzór- kompatybilność powinna być ta sama.
OdpowiedzUsuńProblem jak zwykle stwarzają sami producenci.BO o zysk chodzi w skali globalnej Im więcej różnic tym trudniej naprawić ,a więc szybciej nastąpi zbyt gotowego produktu. TZW. zamieszanie jest substytutem zysku.
Ogólnie ludzkość skłania się w ostatnich latach do stwarzania sobie więcej problemów niż do ich likwidowania lub ulepszania.
Ja mam takie wrażenie obserwując wiele dziedzin społeczno-gospodarczych i trędów kulturowych..